Domowy majsterkowicz
2011-01-14 22:15
Wreszcie przyszedł. Wyczekiwany, wytęskniony... helikopter.
Ale co zrobić jak się popsuje? Ściślej mówiąc "nawaliło" podwozie. Widać nie lubi lądować spod sufitu. Mimo swojej niewielkiej wagi i elastyczności okazało się ... zbyt słabe.
Problem polegał na tym, że z połamanym podwoziem nie da się wystartować - przechylony helikopter nie startuje w górę, tylko gdzieś na bok.
Na pierwszy ogień poszła kropelka, wystarczyła na jedno lądowanie.
Na drugi cięższa kawaleria - dwuskładnikowy distal. Ten dłużej potrzymał, ale tylko trochę dłużej. Okazało się, że wcale nie kleił tylko obklejał.
Zostało mi to co zwykle w takich przypadkach - rozejrzeć się dookoła i zastanowić się czy da się coś z tego wykorzystać
Na początku zamierzałem wzmocnić stelaż jakąś blaszką lub pręcikiem. Problemem okazała się konstrukcja - żadnen prosty element nie pasował. Musiałem więc bardziej kombinować. Jeden element nie dawał rady.
Oto, co zrobiłem:
Wykorzystałem pałeczkę kosmetyczną (tą, którą nie wolno czyścić uszu), spinacz biurowy oraz taśmę izolacyjną.
Z pałeczki wyciąłem fragment, dzięki czemu uzyskałem w miarę sztywną rurkę. Przymocowałem ją do sanek taśmą izolacyjną.
A do utrzymania podwozia na miejscu wykorzystałem spinacz biurowy, który umieszczony jest w przymocowanej rurce.
Proste, funkcjonalne i działa. A dodatkowo jest elastyczne, co jest niezwykle isotne przy spotkaniach ze ścianą, podłogą, krzesłem, stołem i co tam się jeszcze znajdzie po drodze
Działa i znowu można latać
Ale co zrobić jak się popsuje? Ściślej mówiąc "nawaliło" podwozie. Widać nie lubi lądować spod sufitu. Mimo swojej niewielkiej wagi i elastyczności okazało się ... zbyt słabe.
Problem polegał na tym, że z połamanym podwoziem nie da się wystartować - przechylony helikopter nie startuje w górę, tylko gdzieś na bok.
Na pierwszy ogień poszła kropelka, wystarczyła na jedno lądowanie.
Na drugi cięższa kawaleria - dwuskładnikowy distal. Ten dłużej potrzymał, ale tylko trochę dłużej. Okazało się, że wcale nie kleił tylko obklejał.
Zostało mi to co zwykle w takich przypadkach - rozejrzeć się dookoła i zastanowić się czy da się coś z tego wykorzystać
Na początku zamierzałem wzmocnić stelaż jakąś blaszką lub pręcikiem. Problemem okazała się konstrukcja - żadnen prosty element nie pasował. Musiałem więc bardziej kombinować. Jeden element nie dawał rady.
Oto, co zrobiłem:
Wykorzystałem pałeczkę kosmetyczną (tą, którą nie wolno czyścić uszu), spinacz biurowy oraz taśmę izolacyjną.
Z pałeczki wyciąłem fragment, dzięki czemu uzyskałem w miarę sztywną rurkę. Przymocowałem ją do sanek taśmą izolacyjną.
A do utrzymania podwozia na miejscu wykorzystałem spinacz biurowy, który umieszczony jest w przymocowanej rurce.
Proste, funkcjonalne i działa. A dodatkowo jest elastyczne, co jest niezwykle isotne przy spotkaniach ze ścianą, podłogą, krzesłem, stołem i co tam się jeszcze znajdzie po drodze
Działa i znowu można latać
blog comments powered by Disqus